wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział II


- Co ty tutaj do cholery robisz?!! – powiedział wrogo Sergio…

Kobieta uśmiechnęła się delikatnie na widok chłopaka. Realowcy ulotnili się w szybkim tempie czując zażenowanie pojawieniem się dziewczyny.

- Witaj Sergio. Cieszę się, że cię złapałam. Musimy porozmawiać…

- Pilar my nic nie musimy. Kiedy w końcu dotrze do ciebie, że nas już nie ma i  nigdy nie będzie. Dlaczego mnie prześladujesz?! – zapytał coraz bardziej wkurzony Sergio

- Kochanie ja ciebie prześladuję? Chcę być blisko ciebie. Czy to tak trudno zrozumieć, że bardzo cię kocham? – zapytała głupio.

- Kochasz mnie?! – nie  mogłem pojąć tego co mówi – Kochasz mnie?! A czy kochałaś mnie, kiedy bzykałaś się z tym marnym redaktorzyną w swoim domu. Widziałem was na własne oczy. Nie mów mi jakiś banałów o swojej pieprzonej miłości. Nie jesteś zdolna do kochania!

- Sergio ranisz mnie. Dlaczego nie możesz zrozumieć, że to był jeden jedyny raz. Przysięgam ci, że nic mnie nie łączyło i nie łączy z Luisem. – powiedziała udając rozgoryczenie i skruchę.

- Nie chcę słuchać tych bzdur!  Powiem ci tylko jedno : trzymaj się z dala ode mnie i mojego życia. – wyminąłem Pilar i szybkim krokiem zmierzałem do swojego samochodu , ale ona nie dała za wygraną i nim się obejrzałem pocałowała mnie zachłannie.

- Zostaw mnie! – powiedział Sergio stanowczo odsuwając dziewczynę oraz wycierając ze wstrętem usta. Szybko wsiadł do samochodu.

- Jeśli ja cie nie będę miała, to żadna dziwka nie zwiąże się z tobą i nie zagrzeje twojego łóżka. Już ja się o to postaram!! – krzyknęła, gdy chłopak z piskiem opon wyjechał z podziemnego parkingu Santiago Bernabeu. Sergio usłyszał jednak jej słowa. Nie mógł pojąć dlaczego Pilar nie daje mu spokoju. To z jej winy rozpadł się ich związek. Na tę myśl całe wydarzenie sprzed 3 miesięcy stanęło mu przed oczami.

Chciałem zrobić Pilar niespodziankę. Przyjechałem wcześniej ze zgrupowania kadry, które odbywało się w szwedzkim Bad Ragaz. Mimo zmęczenie pojechałem do „swojej ukochanej”. Będąc pod jej domem zadzwoniłem do drzwi raz, drugi. Naciskając na klamkę drzwi ustąpiły. W takim razie Pilar była w domu. Nigdzie na dole nie mogłem jej znaleźć. Zmierzając powoli na piętro usłyszałem dziwne dźwięki dochodzące z jej sypialni:

- Och! Ach… Luis, proszę nie przestawaj. Mmm… jesteś taki niesamowity.

- Tygrysku dla ciebie wszystko.

Bez ceregieli wszedłem do sypialni i to co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. MOJA Pilar pieprzyła się z tym idiotą z redakcji. Gdy mnie zobaczyli odskoczyli od siebie jak oparzeni. Pilar jeszcze tłumaczyła, że to nie jest tak jak wygląda. Nie chciałem już jej słuchać. Podszedłem tylko do tego gnojka wymierzając mu prawym sierpowym cios. Osunął się na ziemię. Pilar nie zwarzając na to, że jest naga próbowała mnie jeszcze zatrzymać, gdy wybiegałem z jej sypialni, z jej domu i życia. Nie chciałem jej widzieć. Pamiętam tylko tyle, że wróciłem do swojego domu i zalałem się w trupa.

Chłopak był tak zamyślony, że nawet nie zauważył zielonego światła, a kierowcy za nim zaczęły już trąbić z niecierpliwości.  Sergio ruszył przed siebie w kierunku swojego domu. Po niespełna kwadransie przekroczył próg posiadłości gdzie zastała go tylko i wyłącznie cisza.

                                               ~”~

Maite po zjedzeniu śniadania i dojrzeniu hacjendy postanowiła, że odwiedzi swoją najlepszą przyjaciółkę. Od czasu przeprowadzki do Madrytu nie miała okazji się z nią spotkać. W czasie gdy mieszkały jeszcze w Reggiolo to Jimena wspierała ją i pocieszała gdy nie układało jej się z chłopakiem. Ba! Między nimi było gorzej niż źle. Jimena w niedługim czasie po rozstaniu Maite z Carlosem przeprowadziła się do stolicy Hiszpanii korzystając z propozycji pracy w dużej firmie architektonicznej. Jimena kocha projektować ogrody. To jest jej powołanie.

- Hej Jimenka! Jesteś w domu? Tak, to super bo za jakieś 10 minut możesz spodziewać się wproszenia mojej osoby na kawę. – powiedziałam  jadąc już do jej mieszkania. Po pewnym czasie zaparkowałam na uroczym i cichym osiedlu. Było tu tak spokojnie. Zmierzając na 3 piętro nie mogłam nadziwić się, że istnieją takie miejsca w centrum Madrytu : dużo kwiatów i zieleni. Zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzyła mi wysoka blondynka. Tak! Moja kochana przyjaciółka. Na mój widok pisnęła jak pomylona i rzuciła mi się na szyję uprzednio zapraszając mnie do środka.

- Cześć wariatko. Boże jak ja się za tobą stęskniłam. Tak się cieszę, że zamieszkałaś w Madrycie. Zobaczysz będzie super. Wspólne wycieczki, pikniki, zakupu. Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność.- uśmiechnęła się szeroko.

- A gdzie znajdziesz czas na pracę, kiedy zajmiesz się moją osobą?

- Oj tam coś się zawsze wymyśli. Siadaj, rozgość się a ja zrobię w tym czasie naszą ulubioną kawkę – pobiegła w szybkim tempie do kuchni, po drodze potykając się o próg.

Cała Jimena – pozytywnie zwariowana. Usiadłam wygodnie na białej skórzanej kanapie rozglądając się po mieszkaniu. Pomieszczenie było urządzone w bardzo nowoczesny sposób. Ściany pomalowane na kolor czerwony, delikatnie drapane. Ciemne panele podłogowe świetnie kontrastowały z jasną kanapą i fotelami. Na ścianie wisiał duży telewizor plazmowy pod którym znajdowało się kino domowe. Wielki drzwi balkonowe przez które wpadało dużo światła powiększały optycznie pomieszczenie. Prócz tego moją uwagę przykuło wielkie zdjęcie wiszące na jednej ze ścian. Przedstawiało mnie i Jimene z czasów licealnych. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie naszej beztroski.

- Kawka gotowa. A do kawki. Tadam! Ciacho bananowe.

- Mmm… wiesz jak mi dogodzić. No dobra opowiadaj co tam u ciebie? – zapytałam delektując się łakociem.

- Dużo pracuję. Powoli chyba staję się pracoholiczką. A prócz tego poznałam kogoś. – uśmiechnęła się tajemniczo. Dopiero teraz zauważyłam te chochliki w oczach.

- Gadaj jak on się nazywa, jaki jest i co robi.- nie ma to jak przyjacielskie przesłuchanie.

- Ma na imię Adam. Pracujemy razem w „Ogrodach marzeń”. Mówię ci jest niesamowity. Jest taki czuły i romantyczny. A jaki przystojny! Koniecznie musisz go poznać.

- No ja myślę. – powiedziałam śmiejąc się.

Dziewczyny spędziły wspólnie popołudnie wygłupiając się oraz zapełniając pustkę straconych dni razem. Maite wróciła do domu. Zastała ojca w stajni, który na jej widok uśmiechnął się promiennie.

- Hej tatku. Co tam? Jak ci minęło południe? Miałam nadzieję, że zjemy razem śniadanie, ale Clara powiedziała, że wyszedłeś wcześniej na spotkanie w klubie.

- Przepraszam, nie chciałem cię budzić. Zajrzałem do ciebie przed wyjściem. Tak słodko spałaś, że nie miałem serca tego przerywać – uśmiechnęłam się na słowa taty – wiesz córciu ten kontrakt był strzałem w dziesiątkę. Jestem pozytywnie nastawiony. Świetny zarząd, najlepsza drużyna. Myślę, że będą to udane 3 lata mojej kariery trenerskiej.

- Cieszę się. Myślę, ba jestem tego pewna, że będziesz najlepszym trenerem w historii Realu Madryt. Co ty na to, żebyśmy razem zjedli kolację i uczcili twój sukces?

- Mam niedługo trening. Wpadnij do mnie do Valdebebas za 4 godzinki to pójdziemy razem do jakiejś knajpki. Kurczę już tak późno. Musze lecieć. – Carlo pocałował córkę w policzek i pognał do swoich obowiązków. Maite śmieje się, że drużyna jest jego przyszywanymi dzieciakami. Dziewczyna postanowiła, że w międzyczasie pomoże robotnikom w obrządzaniu stajni. Hacjenda stała się dla niej taką idyllą odetchnienia. 

                                               ~”~

Chłopak wziął szybki prysznic i pojechał na Ciudad Real Madrid – kompleks treningowy klubu znajdujący się w Valdebebas. Przynajmniej na trening nie chciał się spóźnić. Chłopcy przebrali się do treningu i z ochotą wybiegli na boisko. Dzisiejszy trening nie był taki jak zawsze. Nowy trener zarządził krótką rozgrzewkę. Gdy Sergio biegał okrążenia w koło boiska podbiegł do niego Iker.

- Czego chciała Pili? – zapytał sarkastycznie

- Porozmawiać i po raz kolejny wcisnąć mi kit o tym jak to mnie kocha oraz, że żałuje. Mam już dosyć tej kobiety. Przyczepiła się jak małpa gałęzi. Za nic nie mogę się jej pozbyć.

- Stary współczuję ci. Mam nadzieję, że wyleczyłeś się z tego „uczucia”?

- Spokojnie. Teraz tylko czuję obrzydzenie do tej kobiety. Jest dla mnie obcą osobą. Nic mnie już z nią nie łączy. – Sergio uśmiechnął się blado do El Santo, jak to w zwyczaju mieli go nazywać. Iker jak i cały zespół to wspaniali przyjaciele, którzy pomogą, a i opieprzą jak zasłużysz.

- Chłopcy podejdźcie tutaj! – krzyknął trener, aby Madridiści do niego podeszli – dzisiejszy trening nie będzie zwyczajny. Chciałbym z wami porozmawiać i przedstawić moje propozycje w stosunku do gry zespołu. Pierwszą sprawą jest to, że nie interesuje mnie kto jest ikoną, gwiazdą klubu. U mnie liczy się jakość a na ładne oczy nic nie wskóracie…

- Kurde, a już myślałem, że to mi pomoże – przerwał trenerowi Pepe z głupim uśmieszkiem, na co Ancelotti zmroził go wzrokiem.

- Panie Kepler! Ma pan coś jeszcze do dodania? – chłopak pokiwał przecząco głową jak uczeń, który dostał porządną burę od nauczyciela – Tak właśnie myślałem. Miejsce w wyjściowym składzie będzie miał ten kto najlepiej gra. Drugą sprawą jest to, że chcę was lepiej poznać. Klub organizuje na tą okazję kolacje w restauracji „El Toro” jutro o godzinie 19:00. Obecność obowiązkowa. To wszystko. Możecie iść przebierać się. – chłopcy po monologu trenera udali się do szatni.

Sergio, Pepe, Cristiano i Mesut wychodząc i przepychając się jak małe dzieci wpadli na dziewczynę wytrącając jej telefon z ręki, który rozsypał się po całym chodniku.

- Oj przepraszam! – krzyknął Sergio i schylił się równocześnie z nieznajomą, aby pomóc jej zebrać pozostałości z telefonu. Chłopak uniósł głowę, spojrzał w jej czekoladowe oczy i zamarł…
____________________________________________________
Kurde musiałam się z wami podzielić tym rozdziałem. Jestem z niego ogromnie zadowolona. Wyszedł ciut przydługi, ale to dlatego, że nie miałam odpowiedniego momentu aby go przerwać. Chociaż z drugiej strony może to i dobrze, że taki długi. Na wielu blogach czytałam komentarze, że rozdziały były za krótkie. Może to będzie zachęta do czytania mojego opowiadanie. Zostawiam wam nowości do oceny. Za wszelkie błędy bardzo przepraszam :D Trzymajcie się :*
PS. Jak wena mnie nie opuści szybko uporam się z tą historią i być może stworzę nowe opowiadanie :)

7 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział! Ta Pilar mnie tak denerwuje.
    Zdradziła Sergio i ma czelność prosić go o drugą szansę. Zołza! Nie napisałaś na kogo wpadli, ale to chyba jest Maite. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Dziękuję za komentarz u mnie.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy Ty zawsze kończysz rozdziały w takich momentach? Taka akcja i trzeba czekać. no trudno... Współczuję Sergio! Tym bardziej, że piłkarz został tak okrutnie zraniony przez Pilar, która jeszcze go nachodzi! Coś czuję, że z tą babą będzie wiele problemów! Pierwsze spotkanie Maite i Sergio, jak w prawdziwym filmie romantycznym! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię takie zakończenia. Nie miałam odpowiedniego momentu, żeby przerwać :P Cieszę się, że opowiadanie przypada do gustu :) Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Szkoda, że zakończyłaś tak szybko ten rozdział, suuper się czytało. Pozdrawiam i czekam na kolejne informacje o rozdziałach. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe... Szybko? Ja tu się martwię, że za długi, a to jeszcze mało :P Ale dziękują za miłe słowa.

      Usuń
  4. Dlaczego zakończyłaś w takim momencie? Nie ładnie. Hahaha:D Rozdział jest wspaniały. Czekam na następny.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam utrzymywać ludzi w niepewności :) Bardzo dziękuję za pozytywne komentarz. Pozdrawiam :*

      Usuń