sobota, 21 września 2013

Rozdział XI



Przebudziłam się z bólem głowy, ze związanymi rękami i nogami. Pamiętam tylko tyle, że byłam w stajni, aż tu nagle budzę się w nieznanym mi miejscu. Rozejrzałam się uważnie po pomieszczeniu w którym byłam. Pokój nie był do końca umeblowany. Właściwie stało tylko łóżko i szafka. Na dodatek w oknie została umieszczona krata, a w drzwiach nie było klamki. Siedziałam na łóżku przez moment rozglądając się. Spojrzałam w okno za którym świtało. Po chwili drzwi otworzyły się a w nich stanął Carlos. Moje serce zaczęło bić mocniej, ze strachu. Podszedł w stronę łóżka i usiadł obok mnie. Carlos dotknął mojego policzka. Gwałtownie odwróciłam głowę dając mu tym samym do zrozumienia, że brzydzę się jego dotyku. Zrozumiał dokładnie moje przesłanie, ponieważ zabrał rękę.

- Czemu mi to robisz? – zapytałam

- Jak to czemu? Przecież cię kocham. – uśmiechnął się w moją stronę. Jego wzrok wyrażał obłęd

- I tak mnie nie zmusisz bym z tobą była. Chcesz mnie więzić do śmierci?

- To nie będzie konieczne, bo zostaniesz ze mną z własnej woli. W przeciwnym razie zabije wszystkich, których kochasz… wliczając w to tego idiotę piłkarza.

- Błagam uwolnij mnie. – po moich policzkach spływały łzy.

- Już ci powiedziałem. Wyjedziemy razem jeszcze dzisiaj. – naszą wymianę zdań przerwał dzwoniący telefon Carlosa. Odebrał go w mojej obecności włączając na głośnomówiący:

Maite: Błagam, pomóż mi kimkolwiek jesteś. Carlos to wariat. Porwał mnie. – powiedziałam nie wiedząc kto dzwoni. Łapałam się każdej deski ratunku.

Carlos: Kochanie nie wiesz, że to nie ładnie przerywać kiedy ktoś rozmawia? – były zwrócił mi uwagę. Następnie zwrócił się do swojego rozmówcy.-  Wszystko poszło jak należy. Masz wolne pole do popisu kochana. – osoba w słuchawce zaśmiała się. Po głosie poznałam, że to Pilar.

Pilar: Wiedziałam, że dasz sobie radę. To wspaniałe uczucie, kiedy osoba której nienawidzisz błaga cię o pomoc. Czuję się jeszcze lepiej, niż wtedy, kiedy widziałam twoją reakcję jak nakryłaś Sergio w łóżku ze mną. Jesteś taka naiwna i głupia. Sergio był tak pijany, że nawet nie był wstanie się ze mną kochać. – Pilar zaśmiała się głośno do słuchawki.

Maite: Czy to oznacza, że…? – nie dokończyłam wahając się

Pilar: Tak idiotko. To oznacza, że w ogóle nie spałam z Sergio. Wystarczyło się rozebrać i położyć koło niego, a ty uwierzyłaś, że mnie przeleciał. Poszło łatwo, nawet bardzo łatwo. Kochana życzę tobie i Carlosowi wspaniałej przyszłości i dużo dzieci. Adios!

Pilar rozłączyła się. Carlos włożył swój telefon do kieszeni.

- Muszę spakować resztę rzeczy oraz wykonać jeden bardzo ważny telefon– powiedział. Zmierzył w stronę szafki które stała w przeciwległym kącie. Z szuflady wyjął moją komórkę. Kompletnie o niej zapomniałam. Wybrał numer na głośnomówiący, żeby po krótkiej chwili w słuchawce odezwał się głos:

– Maite kochanie powiedz gdzie jesteś. Martwimy się o ciebie. Błagam daj nam jakąś wskazówkę… - usłyszałam głos Sergio. Za to mój głos odmówił posłuszeństwa. Pozostał mi tylko głośny płacz.

- Już nigdy jej nie zobaczysz. Ona jest moja i tylko moja. – odezwał się Carlos. Wypowiedział tylko to zdanie i się rozłączył. Rzucił moim telefonem o ścianę. – Niedługo wyjeżdżamy. – powiedział i wyszedł trzaskając drzwiami, które zamknął na klucz.

 Ja tymczasem traciłam nadzieję na powrót do domu. Boże jaka ja byłam głupia. Zwątpiłam w Sergio i straciłam tyle czasu. – pomyślałam. Ta myśl spowodowała przypływ jeszcze większego płaczu.

                                                           ~”~

- Jedźmy w miejsce o którym pan wspominał. – policjant zwrócił się do trenera.

 Pobiegliśmy do wozu mundurowych, którzy odjechali z posiadłości z piskiem opon. Drugi z funkcjonariuszy wzywał posiłki. Trener powiedział, że Carlos kupił dom na przedmieściach Guadalajary. Za nim pokłócili się, Carlos powiedział mu dokładnie gdzie to jest, ponieważ trener miał „wpaść” do niego z wizytą. To jakieś 50 km od Madrytu. Mam nadzieję, że zdążymy zanim Mares wywiezie gdzieś Maite. Jechaliśmy w zawrotnym tempie. W radiowozie panował gwar jakbyśmy byli na straganie. Pan Ancelotti poganiał policjantów, a ja modliłem się o mojego anioła. Po 30 minutach podjechaliśmy pod dom niedaleko lasu. Posiłki otoczyły podwórze. Przez okno samochodu widziałem jak Carlos szarpie Maite, gdyż ta nie chciała z nim iść. Wyskoczyłem z samochodu jak poparzony biegnąc w stronę porywacza nie zważając uwagi na konsekwencje. Zatrzymałem się gwałtownie 20 metrów od Maite. Carlos wymierzył w moją stronę pistoletem. Kurczowo trzymał moją dziewczynę przy sobie.

- Wszystko spieprzyłeś Ramos. Gdybyś pilnował własnego podwórka i nie wkraczał na mój teren nie doszłoby do tak dramatycznej sytuacji. Przyjechałem do Madrytu z zamiarem odzyskania mojego kochanie. – powiedział. Carlos pocałował płatek ucha Maite na co ta odsunęła głowę z obrzydzeniem.

- Nie dotykaj jej! Maite nie jest ani twoją samicą, a tym bardziej żadnym teren! - krzyknąłem wkurzony. Miałem ochotę rzucić się na Maresa ,ale musiałem uważać na moje ruchy i nie narażać osób wkoło mnie.

- Ale to już koniec. – Carlos nacisnął spust. Czekałem na śmierć równocześnie słysząc krzyk Maite i trenera. Wszystko działo się w szybkim tempie. Usłyszałem strzał. Carlos upadł na ziemię ciągnąc Maite, która tak strasznie płakała. Podbiegłem odciągając ją od ciała porywacza do którego strzelił jeden z policjantów. Maite wtuliła się we mnie bardzo mocno nie mogąc powstrzymać płaczu. Właściwie płakaliśmy we dwoje. Trener przejął Maite w swoje ojcowskie ramiona również szlochając. Patrzyłem na ten obrazek nie mogąc uwierzyć, że to już koniec naszego koszmaru. Po chwili usłyszeliśmy syrenę pogotowia, które podjechało pod las. Wstałem pomagając do spółki z trenerem podnieść się dziewczynie będącej nadal w szoku. Zmierzając w stronę radiowozu Maite zemdlała.

- Maite kochanie ocknij się. Lekarza, szybko! – pan Anelotti huknął na służbę zdrowia. Lekarz wraz z sanitariuszami podbiegł do nas. Położyli Maite na noszach i umieścili w karetce.

- Spokojnie, dziewczyna jest wycieńczona, potrzebuje odpoczynku. Zabierzemy ją do szpitala św. Heleny w Madrycie, zrobimy badania i postawimy na nogi. –pozwolili nam jechać w karetce mimo, że jest to wbrew przepisom. Policja puściła nas uprzedzając, że dostaniemy wezwanie na przesłuchanie. W drodze do szpitala cały czas trzymałem śpiącą Maite za rękę.

                                                           ~”~

Delikatnie otworzyłam oczy. Znajdowałam się w białej sali przypięta do kroplówki. Poczułam, że ktoś trzyma moją dłoń. Zmęczona obróciłam głowę w stronę osoby. To był Sergio, który cały czas przyglądał mi się. Zauważając, że odzyskałam przytomność uśmiechnął się. Bardzo się zdziwił kiedy i ja odwzajemniłam uśmiech.

 - Maite wiem, że nie chcesz mnie widzieć, ale nie zrezygnuję z ciebie. Mimo tego, że czujesz się przeze mnie skrzywdzona zawalczę o twoją miłość. – delikatnie pocałował moją dłoń.

- Nie wysilaj się. – powiedziałam starając zachować powagę, ale nie mogłam. Zaśmiałam się widząc jego minę. – Wiem wszystko. Między tobą a tym starym próchnem do niczego nie doszło. Przyznała się, że nic nie było, kiedy rozmawiała z Carlosem. Razem uknuli tą podłą intrygę. Tak bardzo cię przepraszam. To ja powinnam błagać o wybaczenie za to, że zwątpiłam w twoją miłość… - dotknęłam policzka Sergio czując pod palcami jego zarost. Mój ukochany wpił się w moje usta tak zachłannie, że zaczęłam tracić oddech, ale to było bardzo przyjemne. Naszą piękną chwile przerwał grumot drzwi i wejście tabunu mężczyzn do sali. Z wizytą wpadł praktycznie cały skład Realu Madryt. Każdy z chłopaków przyniósł ogromny bukiet kwiatów.

- Z drogi Ramosik. Daj nam przywitać się z Maite… - Cristiano odepchnął Sergio od mojego łóżka. Oczywiście  było to w ramach żartu. Każdy z chłopaków pocałował mnie w policzek. Bardzo chcieli wiedzieć wszystko ze szczegółami. Razem z Sergio opowiedzieliśmy im o całym zajściu, ale oni dalej nas maglowali. Moje „tortury” przerwał tata.

- A co tu się dzieje? Macie mi wypocząć przed meczem, dlatego w tej chwili udacie się do swoich domów. – tata wydał polecenie jak jakiś dowódca.

- Ale trenerze… - odezwał się Marcelo

- Bez dyskusji. – ojciec starał się być stanowczy. Chłopcy pożegnali się ze mną i zniknęli za drzwiami sali. Tata przysiadł na krześle po przeciwnej stronie niż Sergio. – Córeczko złamałem obietnicę złożoną twojej matce. Obiecałem, że przy mnie będziesz bezpieczna. Zawiodłem cię jako ojciec. Przepraszam

- Tatku, jesteś najwspanialszym ojcem jakiego mogłam sobie wymarzyć. To co się wydarzyło nie było zależne od ciebie. Nie chcę już dłużej rozpamiętywać tych wszystkich przykrych wydarzeń. Chcę, abyśmy zaczęli wszystko od nowa: ty, ja i Sergio. – powiedziałam ściskając rękę Ramosa. Ojciec spojrzał na nas zdumiony.

- Czy to oznacza, że już wybaczyłaś zdradę Sergio?

- Nie miałam czego wybaczać, ponieważ nie było zdrady. Wiem wszystko. Tato, kocham Sergio i chcę z nim być. To jest ten jedyny na którego czekałam całe życie. – uśmiechnęłam się w stronę ojca. Spojrzałam na Sergio z wielkim uśmiechem na ustach.

- No dobrze. Niech tak będzie, ale ostrzegam cię chłopcze jeżeli jeszcze raz zrobisz coś nie tak to wtedy osobiście dam ci w zęby. – po tej krótkiej rodzicielskiej przemowie wybuchneliśmy wszyscy śmiechem.

Cały dzień minął nam we wspaniałej i radosnej atmosferze. Mimo tego, że byłam jeszcze słaba i przypięta do kroplówki stałam się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. W ciągu dnia odwiedzili mnie nie tylko chłopaki z Realu, ale również Clara, Jimena, wszystkie wag’s oraz calusieńka rodzina Sergio. Wszyscy okazali mi wielkie wsparcie za co jestem ogromnie wdzięczna. Mam przeczucie, że na drodze mojego szczęścia nie stanie już nikt. 
______________________________________________________________________

To opowiadanie dobiega końca. Pozostał właściwie rozdział i epilog, które pojawią się prawdopodobnie razem. Mam w planach stworzenie nowej historii, choć nie wiem jak to wszystko się ułoży. W razie czego będę na bieżąco informowała :D
Za wszelkie błędy bardzo przepraszam. Zachęcam do komentowania, ponieważ  to dla mnie dodatkowa motywacja. Pozdrawiam :*


 

8 komentarzy:

  1. Jeju to jest świetne :) Tak się cieszę, że wszystko się już wyjaśniło :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ale jak to koniec? tak szybko? nie ukrywam, że strasznie przywiązałam się do historii Sergio i Maite, a także do Twojego pisania. Miło, że po zakończeniu tego bloga masz zamiar pisać kolejnego. :)
    rozdział jest fantastyczny. Mam nadzieję, że ta jędza Pilar zgnije w piekle, a Sergio nie zawiedzie Maite.
    Pozdrawiam, Patrycja :*

    OdpowiedzUsuń
  3. dlaczego pisz dalszą część tylko może tak co się bedzie działo za 2 lata dla cb bedzie to korzyść z tego że możesz wymyślić nowe historje a dla nas dalej czytanie twojego bloga blis twoj blog jest zajebisty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natchnęłaś mnie na nową serię Triunfo del Amor :D Myślę, że pojawi się nowa jak zakończę obecną, a nowy blog przesunę czasowo na później :D Też przywiązałam się do tego opowiadania.





      Usuń
    2. fajnie że piszesz ją nadal i nw jak ty możesz pogodzić szkołe i pisanie mi jakoś to nie wychodzi i u mnie rozdział będzie dopiero za tydzień ponieważ pisze go w weekendy

      Usuń
  4. świetny post!!!!! <3
    zapraszam iza-izuu.blogspot.com zaobserwuj zrobię to samo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W takim razie też czekam na 2 część opowiadanie, i mam nadzieję, że Pilar wsadzą do jakiegoś zakładu zamkniętego żeby nie mogła mącić ani knuć. czekam na kolejny rozdział i Pozdrawiam serdecznie;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Intrygi i knucia Carlosa się skończyły. Mam nadzieję, że już nic nie zakłóci spokoju i miłości Sergio i Maite. Są oni idealną parą i zasługują na szczeście :* Super

    OdpowiedzUsuń