wtorek, 17 września 2013

Rozdział X



Od feralnej zbiórki charytatywnej minął miesiąc. Chyba wszyscy wiedzą już o mojej „zdradzie”, chodź nie jestem do końca pewny czy na pewno przespałem się z Pilar. Nadal nie mogę przypomnieć sobie co się wydarzyło tamtego wieczora. Mam tylko takie przebłyski w pamięci. Po jaką cholerę upiłem się. To ja wszystko spieprzyłem. Boże! Tak tęsknię za Maite. Nawet nie wiem co u niej.  Wyprowadziła się ode mnie. Wróciłem pamięcią do tamtego dnia

Czekałem na Maite w domu. Zacząłem się martwić, ponieważ cały dzień nie wracała, nie odbierała telefonów. Wieczorem, siedząc na kanapie usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Zerwałem się i pognałem w stronę korytarza. Poczułem ulgę gdy zobaczyłem swoją ukochaną. Chciałem do niej podejść i dotknąć, ale ta gwałtownie odsunęła ode mnie jakby przeszył ją prąd. 

- Kochanie to nie tak jak wyglądało. Ja nic nie pamiętam. Przysięgam, że kocham tylko ciebie. – zacząłem się tłumaczyć.

- Przyszłam tylko po swoje rzeczy. – Maite powiedziała to tak zimnym tonem.
Zmierzyła do garderoby, a ja za nią. Dokładnie obserwowałem jej ruchy. Wyciągnęła walizkę w szybkim tempie, otworzyła szafę i zaczęła wrzucać „na oślep” ubrania. Nie mogłem pozwolić, żeby to się skończyło. Każdy ciuch wrzucony przez Maite do walizki wyrzucałem na podłogę. 

- Jeżeli tak stawiasz sprawę to przyślę kogoś po moje rzeczy. – ukochana spojrzała na mnie pustym wzrokiem i zbiegła po schodach. Pobiegłem za nią łapiąc ją za ramię. „Szarpaliśmy” się przez krótką chwilę. 

- Puść mnie! Słyszysz! Wracaj do swojej Pilar. Nie chcę cię znać. Nienawidzę cię! – płaczą wymierzyła mi siarczysty policzek, wyrwała się i pobiegła do taksówki. A ja stałem jak ten kołek.

Po ostatnim spotkaniu szukałem Maite. Do swojego mieszkania nie wróciła, bo od jakiegoś czasu są tam lokatorzy. U Jimeny też jej nie ma. Byłem nawet w hacjendzie jej ojca. Skończyło się tym, że zwyzywał mnie od najgorszych. Nie dziwię mu się. Sam czuję się jak ostatni skurwiel. Wiem tylko, że muszę zobaczyć moją kochaną Maite bo oszaleję. Leżąc i rozmyślając usłyszałem dzwonek do drzwi. Od niechcenie zwlokłem się z kanapy i poszedłem otworzyć. Za drzwiami zastałem Ikera, Pepe,. Cristiano, Xabiego i Alvaro. 

- A co to jakaś pielgrzymka? – zapytałem na wejściu 

- Przyszliśmy zobaczyć czy żyjesz. Nie odbierasz telefonów. Ostatnio na treningi też nie raczysz ruszyć dupska. Stary co się z tobą dzieje? Wiemy, że masz problemy osobiste, ale nie zachowuj się jak jakiś pięciolatek! - najechał na mnie Iker wyraźnie wkurzony. 

- Odezwał się święty. Czuję się jak skończony dupek. Skrzywdziłem kobietę, którą tak kocham. Obiecałem jej, że przy mnie będzie bezpieczna. Wiesz gdzie mogę wsadzić sobie moje obietnice, wiesz?! – zerwałem się z kanapy nabuzowany. Złość nie wywołało pojawienie się chłopaków i ich wpieprzanie się w moje życie, lecz ta straszna niemoc i chęć chociaż zobaczenia Maite. 

- Uspokój się. Wiemy, że jest ci ciężko, ale musisz zacząć myśleć racjonalnie. Przede wszystkim musisz spotkać się z Maite i wyjaśnić na czym stoicie. – odezwał się Xabi. Po chwili wyszedł zadzwonić.

- Niby jak mam się z nią spotkać skoro nie chce mnie widzieć. Jej ojciec skutecznie dba o to abyśmy się nie spotkali. – powiedziałem płaczliwie.

- Stary nie rycz jak baba tylko pokaż, że masz coś w spodniach i staw czoła całej tej aferze. Pomożemy ci spotkać się z twoją lubą… - atmosferę próbował rozładować Pepe.

- Zbieraj się jedziemy do mnie. Za 20 minut będzie tam Maite. – do salonu wszedł Xabi. Popatrzyłem na niego jak na idiotę. – No co się tak gapisz. Załatwiłem ci „randkę” z Maite. A właściwie to moja ukochana Nagore to załatwiła koloryzując trochę. Moja żona, my i parę innych osób bardzo wam kibicuje mimo tego, że czasem po tobie pojadą. 

- Dzięki. – tylko tyle byłem w stanie powiedzieć. Pojechałem z Xabim. Reszta chłopaków rozjechała się w swoją stronę uprzedzając, że mamy dać znać o przebiegu rozmowy. Kiedy wszedłem do domu mojego przyjaciela Maite jeszcze nie było. Schowałem się w pokoju obok. Czekanie na Maite dłużyło mi się w nieskończoność. Po chwili usłyszałem jej głos. Rozmawiała z Nagore. Z rozmowy wywnioskowałem, że pani domu wyszła pod pretekstem pomocy mężowi i poprosiła Maite o pozostanie na chwile samej. W tej chwili mogłem porozmawiać z Maite w cztery oczy. Z drżącym sercem nacisnąłem klamkę drzwi prowadzących do salonu. Na ten dźwięk moja ukochana odwróciła się. Spojrzałem na nią wzrokiem pełnym tęsknoty. Za to jej oczy wyrażały ból i przepełniające cierpienie.

                                                           ~”~

Nagore zadzwoniła do mnie prosząc o pomoc w ważnej sprawie. Nie chciała mi powiedzieć o co chodzi. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, ale to moja przyjaciółka. Razem z Jimeną, Carlotą i Iriną bardzo mi pomagają po rozstaniu z Sergio. Bardzo go kocham i tęsknie, ale to niczego nie zmienia. Nagore zaprosiła mnie do salonu, kazała rozgościć się, a sama poszła pomóc w czymś mężowi. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Odruchowo obróciłam się tamtym kierunki. W drzwiach stał Sergio. Zerwałam się z kanapy z zamiarem wyjścia, ale El Lobo dobiegł do mnie łapiąc za ramię delikatnie lecz stanowczo. 

- Błagam! Porozmawiaj ze mną. – powiedział. Jego głos przyprawił mnie o dreszcze. 

- Nie mamy już o czym rozmawiać. –  starałam się nie wyrazić żadnych emocji, ale nie potrafiłam. Łzy zaczęły lecieć mi jak wodospad. Spojrzałam na Sergio zapłakana.

- Nic mnie nie usprawiedliwia, ale mam czarną dziurę w pamięci. Przez alkohol nie wiedziałem co robię. Wiem, że nadal mnie kochasz tak jak ja ciebie. Proszę, wybacz mi.

- Przestań mnie błagać. Sergio, byłeś dla mnie wszystkim. Ufałam ci. Oczekiwałem miłości i lojalności, a ty mnie zawiodłeś. Nasza miłość była magiczna. Kochałam i kocham tylko ciebie. – mimo tego, że opierałam się Sergio mocno przytulił mnie również płacząc.

- Wybacz mi…– powtarzał głosem pełnym bólu

- Wybaczam ci. – powiedziałam. Sergio spojrzał na mnie z nadzieją w oczach. – Ale to nic nie zmienia. Czar prysł, to już nie ma sensu. Nasza miłość to był sen, piękny sen, ale już się obudziłam. – oderwałam się od Sergio i wybiegłam z domu Xabiego i Nagore. Pojechałam wprost do hacjendy taty. Na szczęście nie było go. Nie chcę żeby oglądał mnie w takim stanie. Poszłam do swojego pokoju i rzuciłam na łóżko. Zmęczona od płaczu nawet nie spostrzegłam kiedy zasnęłam.

3 godziny później

Przebudziło mnie głaskanie po głowie. Delikatnie otworzyłam oczy. To tata siedział na skraju łóżka i przyglądał mi się zatroskanym wzrokiem. Spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej, który wskazywał godzinę 19:45. 

- Clara powiedziała, że od rana nic nie jadłaś. Kochanie martwię się o ciebie. – powiedział tata

- Niepotrzebnie się martwisz. Za moment pójdę zjeść kolacje, ale najpierw muszę zobaczyć co z tą klaczą, która miała skręcone kopyto. – uśmiechnęłam się blado i dałam całusa tacie. Znalazłam szybką wymówkę. Naciągnęłam na siebie dżinsową kurtkę i poszłam do stajni zostawiając ojca samego. Nikogo nie było w stajni. O tej godzinie robotnicy wracają już do swoich domów. Weszłam do boksu gdzie znajdowała się Presumida i dokładnie obejrzałam jej kopyto. Posmarowałam je jeszcze specjalną maścią którą przepisał weterynarz. Od dziecka kochałam konie. Przyglądając się klaczy poczułam czyjeś ręce na moich barkach. Obróciłam się z uśmiechem na ustach myśląc, że to ojciec. Przeraziłam się gdy nie dostrzegłam jego osoby za moimi plecami. Osobą za mną był Carlos. Odskoczyłam przerażona od niego. 

- Co ty tutaj robisz? – zapytałam przestraszona

- Przyszedłem po ciebie. – powiedział Carlos. Na te słowa chciałam uciec, ale chwycił mnie mocno w pasie przykładając chustkę do ust. Miała specyficzny zapach. Tylko to udało mi się zapamiętać. Po chwili przed moimi oczami widziałam tylko ciemność.  

                                                           ~”~

Spotkałem się z Maite, ale to nic nie dało. Długo rozmawiałem z Xabim i Nagore. Późnym wieczorem wróciłem do swojego domu, który tak bardzo przypominał mi o mojej ukochanej. Przed oczami stanęła mi scena w której zrobiliśmy bitwę na poduszki jak małe dzieciaki. Mimo tego, że Maite dała mi jasno do zrozumienia, że nie da mi szansy nie poddam się. Będę o nią walczyć. Wiem, że mnie kocha tak jak ja ją. Jesteśmy dla siebie stworzeni. To nie może się tak skończyć. Po chwili namysłu zerwałem się z kanapy, zamknąłem dom i pognałem z piskiem opon w stronę hacjendy Ancelotti. Na terenie posesji znalazłem się po 15 minutach. Zaparkowałem przed bramą i niepewnym krokiem wszedłem na teren hacjendy. Widząc policyjne radiowozy przeraziłem się. Przez moją głowę przeleciały najczarniejsze myśli. Przed domem z policjantami rozmawiała służąca Clara i Carlo Ancelotti. Trener gdy mnie dostrzegł podbiegł do mnie. Już myślałem, że znowu będzie miał do mnie pretensje o niedawanie spokoju jego córce. Przeraziłem się kiedy ze łzami w oczach powiedział:

- Sergio, mimo tego, że nie jesteście już z Maite razem musisz coś wiedzieć. Moja córka została porwana. –czarne myśli sprawdziły się. Spojrzałem na trenera niedowierzając.

- Jak to została porwana? Gdzie? Kiedy?!- gorączkowo zadawałem masę pytań. 

- Poszła zobaczyć co z klaczą, która ma skręcone kopyto. Długo nie wracała, więc wyjrzałem przez okno. Za bramą dostrzegłem tylko odjeżdżające z piskiem opon czarne auto. Wybiegłem na podwórko zobaczyć co się dzieje. Znalazłem chusteczkę. Boże myślę, że to Carlos. Gdy był u nas po raz ostatni powiedział, że Maite nigdy o nim nie zapomni. – powiedział pan Ancelotti.

- To dlaczego policja stoi tu i nic nie robi. Trzeba ją szukać. Jeżeli dorwę tego drania to go normalnie rozwalę! – z moich ust wydobywały się wszystkie możliwe obelgi i wyzwiska w stronę Maresa. Tak bardzo martwiłem się o Maite. Jeżeli ten gnojek jej coś zrobi to utłukę go na miejscu.

- Powiadomiliśmy już wszelkie jednostki, które zajmą się poszukiwaniem zaginionej. Dokonamy wszelkich starań aby odnaleźć panią Maite. – powiedział funkcjonariusz policji, który podszedł do nas – Proszę być dobrej myśli i nie działać na własną rękę. Porywacz być może zadzwonić po okup, dlatego zostawimy ludzi i założymy podsłuch w celu namierzenia sprawcy. To tyle.

- Zaraz, zaraz. Jak to „ to tyle”. Ma pan nas za idiotów. Weźcie się do roboty, a nie stoicie tu jak kołki i marnujecie czas! – krzyknąłem. Poniosło mnie, bo złapałem policjanta za marynarkę. Mundurowy jednak nie dał się sprowokować. Trener Ancelotti szybko przywołał mnie do porządku. Policja odjechała zostawiając na terenie posesji dwóch funkcjonariuszy, którzy założyli podsłuch. Maite mam nadzieję, że się trzymasz? Obiecuję odnajdę cię? – pomyślałem. Nastał ranek, a mnie dobijała ta niepewność. Telefon milczał.

- Trenerze dzwoniłem do chłopaków. Pojeździmy po okolicy i poszukamy jej. Dobija mnie ta bezczynność. Muszę coś zrobić, bo zwariuję. – wstałem z kanapy. Przez cały ten czas żaden z nas nie odezwał się. Trener przyglądał się zdjęciu Maite nie zwracając na mnie uwagi. Kiedy miałem już wychodzić pan Ancelotti zerwał się z fotela i spojrzał na mnie wzrokiem jakby coś odkrył.

- Carlos wspominał kiedyś, że kupił domek w Guadalajara. Mam przeczucie, że może tam być moja kochana córeczka. – powiedział drżącym głosem.

- Jedźmy tam. - Nasze plany przerwał dźwięk mojego telefonu. Na wyświetlaczu ujrzałem twarz mojego anioła. Bez namysłu odebrałem. – Maite kochanie powiedz gdzie jesteś. Martwimy się o ciebie. Błagam daj nam jakąś wskazówkę… 

- Już nigdy jej nie zobaczysz. Ona jest moja i tylko moja. – w słuchawce usłyszałem głos Carlosa, a w tle płacz Maite. Następnie była już tylko głucha cisza. 
 _____________________________________________________________________

Uff, skończyłam. Ogólnie nawet jestem zadowolona z tego rozdziału. Za wszelkie błędy z góry przepraszam. :)
Dodaję ten rozdział po obejrzanym meczu Realu Madryt z Gaaltasaray, który Królewscy pewnie wygrali 6:1. Normalnie o mało co nie poryczałam się, kiedy z boiska z powodu kontuzji zszedł Iker. Masakra, dostał szansę od Ancelottiego i tak to się skończyło. Ten to ma pecha. W styczniu został kopnięty w rękę przez Arbeloę, a dziś dostał po żebrach od Ramosa. Szkoda, bo miał już na samym początku piękną interwencję. No nic mam nadzieję, że kontuzja nie jest poważna i Carlo Ancelotti da jeszcze szansę Ikerowi. W przeciwnym razie czarno widzę przyszłość Świętego w Realu :(
 Trzymaj się Iker!!

9 komentarzy:

  1. Proszę o informowanie mnie na tym blogu http://bajkowasiodemka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Karlos jest jeszcze bardziej powalony od Pilar. Boję się o Maite. Mam tylko nadzieję, że nic jej nie zrobi :/

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny rozdział.
    mam nadzieję, że ten kretyn nie zrobi nic głupiego tylko udaje twardego, a gdy zjawi się Sergio z resztą wymięknie.
    Pozdrawiam. Patrycja :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :*
    Strasznie szkoda mi Sergio i Maite... Oboje tak wiele się wycierpieli :)
    Mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze, a Carlos skończy w pierdlu :D
    Czekam na nowy rozdział. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję, że wszystko skończy się dobrze :P
      PS. Dziękuję za miłe komentarze, które motywują mnie do dalszego pisania

      Usuń
  5. Carlos to skończony dupek! Powinien dać Maite spokój. Zrozumieć, że ona go nie kocha i już nie bd z nim... Oby jej się nic nie stało :) Oby Sergio odnalazł ją i uratował :) Genialny rozdział, czekam z niecierpliwością na następny :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :*

    OdpowiedzUsuń
  6. super rozdział sory że u siebie teraz nie dodaje ale to jest zwiazane ze szkołą lecz w nastepnych dniach napewno u mnie coś zobaczysz na blogu pojawi sie cos nowego tylko nw czy to bedzie kolejny rozdział czy może jakies dodatki zwiazane z realem czy innymi drużynami mam pytanie gdzie ty robisz lub jak ty robisz takie fajne tła chodzi mi o tą góre .prosze abyś mi odpowiedziała na to pytanie u mnie na blogu lub na email real509@interia.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. super mi też szkoda ikera mozesz mi powiedzieć gdzie zamawiasz / lub robisz sama twoje szablony chodzi mi o tą część górną strasznie mi sie podoba też jestem wstanie taką sobie zamowic prosze o odpowiedż na moim blogu u mnie pojawi sie już niedługo kolejny rozdział wiec zaglądaj przerwa trohe długa jest to spowodowane szkołą

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział wspaniały, najlepszy jaki czytałam od dawna! Carlos to jakiś wariat i psychopata, ale no cóż zapowiadał się na takiego od samego początku. Ufam, że Sergio uwolni jakoś Maite, bo nie wyobrażam sobie, że mogłoby się jej coś stać. Pozdrawiam i przepraszam za moje niedotrzymywanie obietnic :);*

    OdpowiedzUsuń